piątek, 27 sierpnia 2010

Labrador - w trosce o posadę

Keanu Reeves. Boski Keanu. Już na wyciągnięcie ręki. Nareszcie. Metr. Pół metra. Jest!
Jest piękny. Uśmiecha się. Chyba go pocałuję....
Ała! Pacnął mnie w ramię.
Ałłłła!! Jeszcze raz. Co on?
Co Ty się tak dziwnie patrzysz Keanu? Oczy jakieś takie wielkie masz...
Ała! No przestań.
Ej Tobie rośnie futro na twarzy? Co jest?

Co? Co się dzieje?
Teylaaaa!! To był taki piękny sen! Spadaj spać
Nie pyrkaj mnie! Idź spać. Porządnie psy śpią o tej porze.

Na Boga! Suko przebrzydła. Jest góra 4 rano. Ciemno, zimno, pada.
Daj mi spokój, bo do budy wywalę!

No pięknie. Zrzuciłaś telefon. Chyba pora Ciebie zrzucić.....
WOOOOOOOOOOOOOON!!

Co? 6.11?!
Mamooooooo!! Wstawaj!! Spoźnisz się do pracy !!

czwartek, 26 sierpnia 2010

Koniec z sentymentami...

Pierwsze dni mijały bardzo miło, aczkolwiek nasza mała psina od razu ustaliła sobie pewne reguły.
Już kilka dni później otrzymaliśmy Dekalog Psa czyli wykaz Świętych Praw Własności:

1. Jeśli coś lubię - to jest moje
2. Jeśli coś mam w pysku - to jest moje
3. Jeśli mogę coś zabrać - to jest moje
4. Jeśli miałam to przed chwilą - to jest moje
5. Jeśli coś jest moje, to w żadnym wypadku nie może być Twoje
6. Jeśli coś upuszczę z pyska - to jest moje
7. Jeśli coś wygląda jak moje - to jest moje
8. Jeśli coś zobaczyłem pierwszy - to jest moje
9. Jeśli czymś się bawiłeś, i to wypadło Ci z rąk - to automatycznie staje się moje
10. Jeśli coś jest złamane lub zepsute - to jest Twoje.


KAPISZI ?!

Niby nic, a tak to się zaczęło... cz.2

Dwa dni później dostałam telefon - suczka jest wolna, bo ktoś wolał jednak chłopca.
Wielka radość, prawie dwugodzinna podróż ciągnąca się niczym dwie doby.
Pani Małgosia przyniosła małą, puchatą, biszkoptową kuleczkę. Tak maleńką, że mieściła się na dwóch dłoniach.


Wzięłam te 2 kg w ramiona i już wiedziałam, że będzie moja :) Mała kulka złapała mój palec z nadzieją, że opije się pysznego mleka. Rozczarowana jednak nie spełnieniem jej oczekiwań - ugryzła mnie w palca.
Podczas wizyty dowiedziałam się, że rodzice Teyli to Jaga i Fox - czyli rodzice znajomej mi suczki. To dopełniło przekonaniu o wzięciu jej do siebie.

Następna wizyta miała miejsce, gdy Teyla miała 5.5 tygodnia.


W końcu 21 listopada 2009 roku Teyla zmieniła miejsce zameldowania na Wrocław iiiii się zaczęło ;)

To ja Wam teraz pokażę ]:->



Niby nic, a tak to się zaczęło... cz.1

27października 2009 roku. Deszczowy wtorek. Bardzo smutny deszczowy wtorek. 24 godziny wcześniej straciłam ukochanego psa. Siedziałam, wspominałam, oglądałam zdjęcia.


DOŚĆ! Wiesz, że nie umiesz żyć bez psa - mówiłam sobie. Wiesz, że jeśli w twoim domu nie zamieszka kolejny pies, będziesz oglądać kąty, będziesz wspominać i wyć.
Pooglądaj szczeniaki - coś mówiło mi do ucha. Zrób tak jak ostatnio. Napi był z tobą 13 lat


 11 dni po jego śmierci w twoim domu i sercu zagościła kolejna psia miłość.

Przeglądnęłam strony hodowli. Przeglądnęłam ogłoszenia na stronie Związku Kynologicznego. W końcu znalazłam się na allegro. Wszystkie one piękne, grubiutkie kluseczki, ale nie miały tego czegoś. Tej iskierki w oku, tego co sprawia, że patrzysz i już wiesz - jesteście sobie przeznaczeni.

Powoli traciłam nadzieję. Może lepiej będzie kupić psa wiosną? Szczeniak na zimę? To chyba nie najlepszy pomysł. Tylko czy ja wytrzymam tyle miesięcy? Nie, nie ma takiej opcji. Szukam dalej i.... JEST! Ona musi być moja!


Ogłoszenie mówi: 30 września w naszej hodowli przyszło na świat 6 labradorków. Domu szuka piękna suczka, jedyna biszkoptowa w miocie. Ma w tej chwili 4 tygodnie, pięknie i zdrowo rośnie.
O! I miejscowość znajoma, i telefon. Znajomy hodowca. Dzwonię. Suczka jest, ale zarezerwowana. Kolejny cios prosto w serce. Przecież ona musi być moja!
c.d.n....

Pierwszy, próbny...