czwartek, 26 sierpnia 2010

Niby nic, a tak to się zaczęło... cz.1

27października 2009 roku. Deszczowy wtorek. Bardzo smutny deszczowy wtorek. 24 godziny wcześniej straciłam ukochanego psa. Siedziałam, wspominałam, oglądałam zdjęcia.


DOŚĆ! Wiesz, że nie umiesz żyć bez psa - mówiłam sobie. Wiesz, że jeśli w twoim domu nie zamieszka kolejny pies, będziesz oglądać kąty, będziesz wspominać i wyć.
Pooglądaj szczeniaki - coś mówiło mi do ucha. Zrób tak jak ostatnio. Napi był z tobą 13 lat


 11 dni po jego śmierci w twoim domu i sercu zagościła kolejna psia miłość.

Przeglądnęłam strony hodowli. Przeglądnęłam ogłoszenia na stronie Związku Kynologicznego. W końcu znalazłam się na allegro. Wszystkie one piękne, grubiutkie kluseczki, ale nie miały tego czegoś. Tej iskierki w oku, tego co sprawia, że patrzysz i już wiesz - jesteście sobie przeznaczeni.

Powoli traciłam nadzieję. Może lepiej będzie kupić psa wiosną? Szczeniak na zimę? To chyba nie najlepszy pomysł. Tylko czy ja wytrzymam tyle miesięcy? Nie, nie ma takiej opcji. Szukam dalej i.... JEST! Ona musi być moja!


Ogłoszenie mówi: 30 września w naszej hodowli przyszło na świat 6 labradorków. Domu szuka piękna suczka, jedyna biszkoptowa w miocie. Ma w tej chwili 4 tygodnie, pięknie i zdrowo rośnie.
O! I miejscowość znajoma, i telefon. Znajomy hodowca. Dzwonię. Suczka jest, ale zarezerwowana. Kolejny cios prosto w serce. Przecież ona musi być moja!
c.d.n....

2 komentarze:

Karolinna pisze...

Ehh rzeczywiście trochę smutny początek, ale wszyscy wiemy że i tak ta kluseczka trafiła do Was :D. Będziemy reguralnie odwiedzać bloga Teylusi :D pozdrawiamy i buziaczki przesyłamy ;):*:P

Karolina&Fiona

Unknown pisze...

No nareszcie jest :) Początek smutny, ale na szczęście z Happy End'em :)
My wierne fanki codziennie zaglądać będziemy więc się nie ociągaj kochana w pisaniu:*

JoasiaiLuna